Warszaty archeologiczne w Łodzi


Moim dziecięcym marzeniem było zostać archeologiem lub paleontologiem. Zatem gdy pojawiła się okazja, aby zweryfikować to marzenie bez wahania zgłosiłam chęć udziału w warsztatach archeologicznych prowadzonych w Łodzi przy ul.Zuli Pacanowskiej 8 w dniach 26-30 sierpnia 2013r., zwłaszcza, że zbiegło się to z moim urlopem wypoczynkowym. Warsztaty archeologicznie były częścią obchodów 69. rocznicy likwidacji Litzmannstadt Getto, które zorganizowało Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi.






Naszym celem było odnalezienie śladów po synagodze Alte Szil, która stała przy Wolborskiej 20 do 1939r.
Świątynię tę wzniesiono w latach 1863-1871 wg projektu Jana Karola Mertschinga,
 następnie zaś przebudowano w 1893r. wg projektu Adolfa Zeligsona.


Zespołem 10 wolontariuszy (w początkowej fazie pracowało 8 kobiet, później dołączyli do nas dwaj mężczyźni) kierowali pracownicy Instytutu Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego - Paweł Zawilski i Aleksander Andrzejewski. Wśród ochotników znalazły się studentki architektury, psychologii, geografii, a także nauczycielka, konserwator dzieł sztuki, archeolog, historyk i prawnik. Większość z nas nie miała zatem odpowiedniego merytorycznego przygotowania do przeprowadzenia badań archeologicznych, nie brałyśmy też udziału w analizie poprzedzającej wykopaliska. Pracowaliśmy przez 5 dni, po ok. 6 godzin dziennie, z przerwami na posiłek (każdy przynosił swój prowiant) lub papierosa czy spacer do odległej toalety.






Co do samego terenu w pierwszej kolejności wyjaśnić należy, że dzisiejszy układ urbanistyczny w okolicach Starego  Rynku w  Łodzi znacznie odbiega od stanu przedwojennego. Działania wojenne oraz znaczące przemiany po 1945r. wywarły tu olbrzymie piętno. Nieliczne ostańce (np. kamienica przy Jakuba 10 czy Kościół Wniebowzięcia NMP) są odległe, ale pomocne jako punkt odniesienia do analizy kartograficznej tego terenu i posłużą tu jako punkty styczne dzisiejszych  i przedwojennych planów.

Poniższa ogólnikowa mapka uwzględnia położenie dzisiejszych zabudowań i uzbrojenia terenu na tle mapy Starzyńskiego z 1896r. Jest to oczywiście moje wyobrażenie, niepoprzedzone dokładnymi pomiarami geodezyjnymi, oparte o dostępne dla mnie źródła, a więc opublikowane w internecie. Szkopuł w tym, że mapa Starzyńskiego została zakwestionowana w 20-leciu międzywojennym i z uwagi na jej niedokładność zakazano jej stosowania, o czym powiadomił nas historyk w trakcie badań. 
Wobec tego tę mapkę należy traktować ze sporą dozą nieufności.



Pierwszy dzień badań rozpoczął się od wytyczenia wykopu nr 1 i jego pogłębiania. Już wtedy miejscowi przychodzili do nas i dzielili się wspomnieniami, często wskazywali odmienne położenie poszukiwanej synagogi ("To synagoga nie stała tam, gdzie ten pomnik?"). Kwestionowali wybór miejsca na wykop nr 1: "tu do lat 70-tych były komórki" albo "tu stała przedwojenna kamienica". Czasem reakcja przechodniów potrafiła nas szczerze rozbawić ("Znowu nie będzie wody?!").
Jednocześnie zaś w internecie zaroiło się od krytycznych komentarzy typu "kopią w złym miejscu". Jednak niewielu krytyków pojawiło się na miejscu, by służyć radą, a żaden nie zdecydował sięgnąć po łopatę, aby osobiście zrewidować głoszone poglądy ;)

W ciągu drugiego dnia cały nasz wysiłek był nakierowany na pogłębienie wykop nr 1 i obnażenie znajdujących się w nim dwóch murów. Jeden z nich, nazwijmy go murem A, składał się z dwóch narożników, każdy szeroki na jedną cegłę, zorientowanym zgodnie z  obecnym układem urbanistycznym. Drugi mur, mur B (z jednej strony szeroki na trzy cegły, z drugiej szeroki na  jedną cegłę) był narożnikiem zorientowanym skośnie względem dzisiejszej jezdni, jednak prawdopodobnie zgodnie z układem przedwojennym. Ten właśnie mur B wzbudził największe kontrowersje- czy był częścią fundamentu synagogi, przybudówki czy sąsiedniego budynku a może ogrodzenia wokół świątyni? Mur A, jako cienki i zorientowany równoległe do jezdni, pozostał poza naszymi zainteresowaniami.
 Jednak centralną część wykopu zajął wkop pod ciepłociąg, który następnie zasypany był gruzem. Kopanie w zagruzowanym gruncie i wyciąganie połamanych płyt chodnikowych nie było łatwą pracą, a ochotniczki wykonywały ją z użyciem szpadli i łopat, bez pomocy maszyn.






Trzeciego dnia przyszedł czas na wytyczenie wykopu nr 2, wąskiego ale na tyle długiego, by maksymalnie zwiększyć szansę na odnalezienie północnej ściany świątyni.   Grupę ochotników podzielono na osoby dokumentujące wykop nr 1 oraz pogłębiające liniowy wykop nr 2. Wybór miejsca pod wykop nr 2 podyktowany był ograniczeniami wynikającymi z istnienia wielości mediów w tym terenie, jezdni i chodnika. Wybrano fragment trawnika, gdzie nie spodziewano się obecności mediów pod ziemią. Rzućcie okiem na poniższą mapkę a zrozumiecie z jakim terenem mieliśmy do czynienia, ilu tu kryje się pod ziemią kanałów, przewodów i rur. Rozważany teren więc już przekopywano wcześniej pod budowę infrastruktury podziemnej i naziemnej, a więc było ryzyko, że już wcześniej naruszono lub nawet usunięto pozostałości synagogi.





W czwartym dniu wykopalisk nadal pogłębiano wykop nr 2 i następnie go oczyszczono oraz dokumentowano wykop  nr 1. W wykopie nr 2 spodziewaliśmy się znaleźć fragment fundamentu ściany północnej synagogi. W uprzednio wytypowanym miejscu jednak nie pokazał się mur, a tylko luźny gruz i kamienie. Oznacza to, że w tym miejscu był kiedyś obiekt, po usunięciu którego wsypano materiał odróżniający się od otoczenia. O istnieniu fundamentu świadczył więc tylko wkop (pas ciemnej ziemi na dnie wykopu), szeroki na 130 cm, skośny względem dzisiejszego układu (a więc ten oczekiwany skos). Był on nawet słabo widoczny w profilu wykopu, zaznaczał się wyraźnie tylko w jednym miejscu, widocznym na zdjęciu.






Tym razem nie trzeba było kopać głęboko, by dotrzeć do calca (wykop miał ok. 50cm głębokości, a 10 cm głębiej kończył się ślad fundamentu), co - zdaniem archeologów - mogło wskazywać na poważną deniwelację terenu.







Piątego dnia, po końcowej dokumentacji obu stanowisk, zasypaliśmy oba wykopy.
Obecnie oczekuje się dokładnych wyników pomiarów geodezyjnych.





Na co dzień pracuję za biurkiem, więc moje fizyczne nieprzygotowanie szybko wyszło na jaw:) Jednak sił witalnych i entuzjazmu dodawały efekty poszukiwań i to nie tylko w ziemi, bowiem równoległe z prowadzeniem wykopalisk angażowałyśmy się w analizę źródeł kartograficznych i fotograficznych.

Dla mnie efektem końcowym było zawarcie nowych znajomości z ciekawymi ludźmi, zyskanie wiedzy z zakresu archeologii (oczyszczanie wykopu, umiejętność wykonywania pomiarów w wykopach i odczytywania warstw), a także radość z odkrywania historii miasta i udziału w projekcie, no i opalenizna:).




Wszystkie zdjęcia : Canon 50e, Kodak Color 200



Dziękuję I.W. za konsultację merytoryczną.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz