Para - buch! Koła - w ruch!







"Stoi na stacji lokomotywa,
Ciężka, ogromna i pot z niej spływa -
Tłusta oliwa."*


 W 2013 roku miałam szczęście do niezwykłych form spędzania wypoczynku: w sierpniu bowiem
 "bawiłam się" w archeologa, ale wcześniej  zyskałam niepowtarzalne doświadczenie przejazdu
w kabinie parowozu. Nie bez kozery piszę tu o niepowtarzalności, gdyż istnieje ryzyko,
 że niestety parowozownia w Wolsztynie zaprzestanie działalności z powodów techniczno-ekonomicznych.
 Stare parowozy często się psują, wymagają kosztownej naprawy, ale potrzeba także wyszkolonych
 pracowników do ich obsługi. Mam jednak nadzieję, że parowozownia przetrwa jeszcze długo
 i będzie sprawiać radość wielu miłośnikom kolei z Polski i całego świata.


Tymczasem ruszamy w podróż OL49 z Wolsztyna przez Leszno do Gostynia. 

Rano dyspozytor już napalił w kotle lokomotywy, dzięki czemu mogła opuścić budynek lokomotywowni,
 przejechała przez obrotnicę i zatrzymała się nad kanałem oczystkowym.  Z kolei ja przeszłam
szkolenie BHP: dowiedziałam się jak bezpiecznie wsiadać i wysiadać z parowozu,
gdzie mam stać podczas jazdy (za fotelem maszynisty) i co mi wolno robić (słuchać poleceń maszynisty).









Tutaj maszyniści osobiście kontrolują stan lokomotywy, smarują, ostukują.
 Usuwany jest popiół z poprzedniego przejazdu.











W trakcie obrządku nadchodzi kierownik pociągu (ten w kamizelce z błyszczącymi guzikami),
zaraz sprawdzi tablice informacyjne na wagonach, porozmawia z konduktorami.









Przed drogą jeszcze trzeba "nakarmić" i "napoić" lokomotywę.
Trwa uzupełnianie zapasu wody w tendrze. Dyspozytor ma chwilę na odpoczynek.








Teraz dorzucamy węgiel. Za chwilę wsiadam do kabiny OL49-69.
Na powitanie dostałam szmatkę do oczyszczenia rąk, które ubrudziłam smarem i węglowym pyłem.










Już w kabinie parowozu - ostatnie czynności kontrolne przed odjazdem.
Maszyniści siadają na swoich fotelikach, palacz szykuje sobie butelkę wody mineralnej na drogę,
a pilot i ja zajmujemy stojące miejsca za fotelami maszynistów, przy drzwiach.










"Stoi i sapie, dyszy i dmucha,
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Buch - jak gorąco!
Uch - jak gorąco!"*







"Nagle - gwizd!
Nagle - świst!
Para - buch!
Koła - w ruch!

Najpierw
powoli
jak żółw
ociężale
Ruszyła
maszyna
po szynach
ospale."*









"Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej, I dudni, i stuka, łomoce i pędzi.

A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!"*









"I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas,
Do taktu turkoce i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to,
Gładko tak, lekko tak toczy się w dal,
Jak gdyby to była piłeczka, nie stal,
Nie ciężka maszyna zziajana, zdyszana,
Lecz raszka, igraszka, zabawka blaszana."*



W trakcie jazdy obaj maszyniści kontrolują wskaźniki maszyny, obserwują drogę.
 Na moje pytanie, który z nich jest kierownikiem, z uśmiechem odpowiadają, że obaj.








We wnętrzu kabiny nie ma dużo przestrzeni, a jest nas tutaj sporo: 2 maszynistów, palacz, pilot oraz ja.
Muszę uważać na aparat, bo gdy palacz zamachnie się łopatą to może trzonkiem uderzyć mnie w twarz.
Palacz jest Anglikiem -  przyjechał tu, by uczyć się obsługi parowozów. Pilot będzie potrzebny
 do instruowania na mniej popularnej trasie Leszno-Gostyń.
Mój bilet na przejazd w kabinie parowozu obejmował odcinek Wolsztyn-Leszno (ok. 50min.).
Na stacji w Lesznie przesiadłam się do wagonu.








"Puff - jak gorąco!
Uff - jak gorąco!
Już ledwo sapie, już ledwo zipie,
A jeszcze palacz węgiel w nią sypie."*









Palacz raz po raz kontroluje ilość węgla w palenisku. Aby to zrobić musi zasłonić wylot łopatą -
aby osłonić się przed żarem i iskrami. Po dosypaniu węgla skrupulatnie omiata kabinę miotłą.
Przy każdym otwarciu drzwiczek z paleniska sypią się iskry, więc oczyszczenie podłogi z pyłu
węglowego jest istotne dla bezpieczeństwa.








Na stacji końcowej w Gostyniu nawadnianie lokomotywy odbyło się z pomocą
 sprzętu strażackiego. Nie tylko pasażerowie pociągu obserwowali "pojenie" parowozu.
 Była to atrakcja także dla strażaków i miejscowych.








Kładka dla pieszych nad torami szybko stała się ważnym punktem obserwacyjnym.
Z tego miejsca można było dogodnie obserwować manewry parowozem.







"Wagony do niej podoczepiali
Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali,
I pełno ludzi w każdym wagonie."*









Na koniec rzut okiem do wnętrza stylowego wagonu.








Po tym jak prawie godzinę stałam w parowozie drewniana ławka była dla mnie dobrym miejscem
  na odpoczynek. Było tu więcej miejsca, mniej wstrząsów i mniej hałaśliwie niż w lokomotywie.










Za oknem widać było ścigających pociąg miłośnicy kolei. Czasem pojawiali się z aparatem nagle
 w pustym polu, czasem dojeżdżali na stacje przed nami i mogli sfilmować wjazd pociągu,
 innym razem jechali samochodami drogą prowadzącą równolegle do torów.








 "A skądże to, jakże to, czemu tak gna?
A co to to, co to to, kto to tak pcha?
Że pędzi, że wali, że bucha, buch-buch?
To para gorąca wprawiła to w ruch,
To para, co z kotła rurami do tłoków,
A tłoki kołami ruszają z dwóch boków
I gnają, i pchają, i pociąg się toczy,
Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy,,
I koła turkocą, i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!..."*







Dla mnie było to wręcz wzruszające przeżycie. Zapamiętałam komentarz anonimowego internauty,
iż parowozy są jak zwierzęta - trzeba je karmić i poić. Rzeczywiście zaobserwowałam, że dobrze
 najedzona lokomotywa aż piszczy i sapie z radości, rozpiera ją energia, rwie się do biegu:)
Jeszcze nigdy nie myślałam z taką czułością o maszynie. Nie bez wpływu na moje postrzeganie
sytuacji było także, że mogłam doświadczyć "żywej historii", poczuć  atmosferę dawnych lat,
odbyć podróż w czasie. To był piękny prezent od życia :)

* cytaty stanowią fragmenty wiersza Juliana Tuwima pt. "Lokomotywa".


Zdjęcia:
1. kolorowe: Canon Eos 50e, Kodak ColorPlus 200
2. cz-b, Pentacon Six TL, Kodak Tri-X 400 
3. cz-b, Canon Eos 50e, Kodak Tri-X 400

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz